photo 1_zpsf71e6e78.png photo 2_zpsa04d1f5f.png photo 3_zps76d47384.png

wtorek, 30 sierpnia 2011

soja, curry i ananas?

Po spokojnym weekendzie przyszedł nowy tydzień i poniedziałek na "dzień dobry" zwalił mnie z nóg. I to dosłownie. Wczoraj sobie trochę pochorowałam, nieznośny ból ustępował dopiero po lekach, a ja nie miałam sił się z łóżka ruszyć. Szczęśliwie już wszystko jest w porządku, chwilo niemoc mnie dopadła. Dzisiaj od rana siedzę i przeglądam przepisy zbierając pomysły na słodkości i przekąski. Zanosi się na robienie pralinek, bo chodzi to już za mną od dwóch miesięcy, a kupiłam dzisiaj pudełko malin. Oglądam również relacje z Mistrzostw Świata w Degau i jestem pod wrażeniem wszystkich sportowców. I jak zawsze przy takiej okazji myślę sobie, że naszym sportem "narodowym" jest piłka nożna, w którą wkłada się ciężkie pieniądze, a rezultatów nie ma od lat, a mamy doskonałych siatkarzy i siatkarki, szczypiornistów, koszykarzy też przyzwoitych i naprawdę dobrą kadrę lekkoatletyczną etc. i można by zainwestować więcej w tych sportowców.

Ostatnio naszła mnie ochota na potrawkę z kurczaka w sosie słodko-kwaśnym. Odmroziłam filet, kupiłam kilka świeżych składników i powstała potrawka, ale niestety bardziej curry niż słodko-kwaśna, widać przepis był trochę niewłaściwy. Co nie zmienia faktu, że wyszła smaczna :) Potrawa jest bardzo prosta, składa się z mięsa, warzyw i owoców, więc nic skomplikowanego. Ale najistotniejsze jest doprawienie. Marynowanie mięsa w sosie sojowym, do tego odrobina curry i smak ananasa - wspaniałe połączenie.



Składniki dla 3 osób: 
-50-60 dag filetu z kurczaka/indyka
-żółta i czerwona papryka
-mała cebula
-puszka ananasa i kukurydzy
-sos sojowy
-curry, chilli
-mąka kukurydziana (albo standardowo ziemniaczana)

Kroimy w kostkę mięso, zalewamy sosem sojowym "od serca" i wstawiamy na pół godziny - godzinę do lodówki. Wybierając sos sojowy trzeba pamiętać, że są trzy rodzaje -  kuchni chińskiej jest gęsty i słony, indonezyjskiej – rzadki i słodki, japońskiej – bardzo rzadki i słony. W polskich sklepach najczęściej dostajemy sos japoński - przypomina magii, ale pachnie i smakuje wyjątkowo. Osobiście bardzo lubię ten sos i czasem zdarza mi się zakupić wędzonego łososia, pokropić sosem i zjeść z kromką chleba.

Kroimy cebulę i papryki, podsmażamy na oliwie na patelni. Po chwili dodajemy kurczaka z sosem sojowym i czekamy aż mięso straci swój różowy kolor i trochę się poddusi. Następnie dorzucamy pokrojonego ananasa i zalewamy sosem.
Sos przygotowujemy prostym sposobem - sok z puszki ananasa, łyżka mąki do zagęszczenia, szczypta curry (dałam łyżeczkę tak jak w oryginalnym przepisie i jest zbyt intensywne) i szczypta chilli. Sos trzeba dobrze rozmieszać, żeby nie powstały grudki z mąki. Po chwili zacznie gęstnieć, wiec można dolać trochę wody. I Dusimy naszą potrawkę przez 5-10 minut.  Na koniec dorzucamy kukurydzę z puszki i podajemy z ryżem!
Ostatnio na zakupach w sklepie bardzo pozytywnie zostałam zaskoczona. Producenci powoli zaczynają produkować małe puszki z kukurydzą, ananasem czy groszkiem! W końcu na to wpadli!



 ***
Nadciągają ciemne chmury, ale dalej świeci słońce, co razem daje bardzo ciekawy efekt. L. zaraz wróci z pracy, a ja chyba muszę się zdrzemnąć, bo jestem trochę niewyspana i słaba po wczorajszym dniu, a że oglądałam te mistrzostwa to jeszcze naszła mnie ochota, żeby poćwiczyć.
Mam ochotę nieco przyśpieszyć czas, bo mam dwa wyzwania kulinarne i chciałabym już je realizować.
Życzę wszystkim miłego popołudnia i smacznego!

18.12 
Z drzemki obudzona pocałunkiem, a do tego mały prezencik z okazji "10" w odliczaniu :)

23 komentarze:

  1. Twoje zdjęcia są naprawdę bardzo ładne :) Mi zepsuła się ostatnio cyfrówka i jestem skazana jedynie na zdjęcia z telefonu. :) Cieszę się że udział w pierwszym rozdaniu wzięłaś właśnie u mnie, życzę powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Staram się jak mogę, żeby nie były zupełnie beznadziejne ;) a ja miałam świetny aparat, tylko zepsuł mi się i to na samym początku wycieczki do Skandynawii, więc żeby mieć cokolwiek kupiłam dość tanio jakąś tam cyfrówkę.
    Nie dziękuję, zobaczymy czy los będzie szczęśliwy :pp

    OdpowiedzUsuń
  3. Za pewne to coś do jedzenia pyszne ;) w sumie to zjadłabym coś takiego :)
    A po za tym to wracaj do zdrowia.! Szybciutko.! :)

    Aaaa co to za "10" w odliczaniu, bo nie bardzo skumałam? ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Dość intensywny smak, ale raz na jakiś czas można coś takiego zjeść :)
    Po drzemce poczułam się już lepiej.

    Miesiące, mówiłam, że nie jestem jakoś bardzo długo z L., bo poznaliśmy się dopiero jak szłam na studia ;) ale przy właściwej osobie czujesz się tak, jakbyście zawsze ze sobą byli, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. ;) mam nadzieję, że czujesz się już lepiej :) po takiej pobudce...
    Bardzo podoba mi się to zdjęcie z łyżeczkami :)

    I jak Władca?

    P.S. Kasiu :) troszkę zdjęć umieszczę, ale nie należę do utalentowanych fotografów ;) a Szkocja to wspaniały pomysł... :) moim zdaniem bardzo oryginalny :) choć Bardzo Mądry Mężczyzna chce Słońce łapać ;p także może nie przejść... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Codziennie mogłabym mieć takie pobudki! Tylko czy wtedy by mnie tak uszczęśliwiały?
    Dziękuję, taki pomysł mi na zdjęcie wpadł do głowy :)
    Władca się rozkręca, kończę I tom. Mozolnie mi to idzie i tak, podoba mi się tylko potrzebuję czasu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie... co za dużo to niezdrowo :) zapomniałam dodać, że nowy nagłówek bloga też mi się podoba :) ale za bardzo tutaj słodzę ;p koniec!

    P.S. Kasiu :) nie wiem czy już wspominałam... ale dla mnie namiot jest nie do przejścia :) zapraszam na kilka zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję, dziękuję ;) To teraz ja zajrzę do Ciebie trochę posłodzić!

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj patrzę na te Twoje dzieła kulinarne i zachwycam się coraz bardziej i bardziej! :)
    Jejciu ale zostałaś słodko obudzona! :D Uwielbiam taki kolor róż! I mam miłe wspomnienia co do takiej róży - ajć, ajć ajć! Rozmarzyłam się.

    OdpowiedzUsuń
  10. Curry kocham w kazdej postaci ;) a Twoj przepis wyprobuje napewno :)

    My mamy Sri Lankowych przyjaciol i u nich Curry to jak chleb powszedni do wszystkiego go dodaja ;)

    A sprobuj do ryzu dodac safron mmmmm pyszniuski wtedy jest :)

    Rozyczka piekna i juz mi pachnie mmmmmm jak slodko :) Buziolek

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj tak, tak ;) Ale czas szybko leci i staż będzie coraz dłuższy także spokojnie ;)
    A takie wyraziste smaki są najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż mi ślinka pociekła, choć za ryżem i kukurydzą nie przepadam.

    Zrobiłam wczoraj przepyszne placuszki z cukinii - inne niż Twoje - tylko cukinia, mąka, jajka, szczypior, koper, ser żółty, sok z cytryny, czosnek, sól i pieprz. I kolejny raz przekonałam się, że jak w przepisie piszą, że jedna łyżka na placek, to tak ma być, bo ciasto mimo dosypania mąki było rzadkie i większe placki trudno było odwracać na drugą stronę.
    Aż mnie korci, żeby dzisiaj powtórkę zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Sandra, uwielbiam róże :) i kiedyś taki kolor był moim ulubionym, ale teraz podobają mi się równie bardzo białe i czerwone.

    Lesli, no to przepis idealny dla Ciebie :) Myślałam ostatnio o przepisie z szafranem, może coś uda mi się wymyślić albo znaleźć.
    O tej porze roku tylko nieliczne kwiaty już pachną, bo tak sobie o tym rozmawiam z moją kwiaciarką ;) ale róża i tak jest śliczna.

    Bombelka, jestem spokojna, pewna i zakochana jak nigdy dotąd! Preferuję delikatne smaki albo ciekawe połączenia, curry lubię, ale tym razem wyszło trochę za mocne dla mnie. Nie przepadam za kuchnią meksykańską, bo tam prawie wszystko jest słone i ostre.

    OdpowiedzUsuń
  14. Annette, L. nie lubi ananasa, ale zjadł i tak smakowało :)

    Przepis ciekawy, chociaż sama nie jestem dużą fanką cukinii w czystej postaci tzn. muszę ją z czymś połączyć. Tak jak robiłam te ziemniaczano-cukiniowe, trzeba było robić malutkie, bo większe nie chciały się dopiec.

    OdpowiedzUsuń
  15. przepis wygląda sympatycznie. chociaż nienawidze ananasów z puszki. mogłabym je zastopić świeżym.

    kochana ta Twoja LITERKA :P chociaż, nie lubię róż, to i tak bym się na pewno ucieszyła. farciaro ;pp

    Mir.

    OdpowiedzUsuń
  16. Myślę, że świeże też by się sprawdziły. Ale wiem z doświadczenia, że świeży ananas często robi się gorzki pod wpływem kontaktu z białkiem :/

    Kochany jest :) mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała zmieniać Literki ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Curry to jak najbardziej mój smak, dlatego to bardziej curry niż słodko-kwaśne bardzo by mi odpowiadało :)

    OdpowiedzUsuń
  18. No to przepis dla Ciebie :)
    Tak mi coś nie pasowało, że tyle curry trzeba dodać, ale jednak postanowiłam robić jak w treści. Następnym razem dodam mniej.

    OdpowiedzUsuń
  19. No, ja bym najpierw ze ślubnym, a później (kiedy On pilnował by dzieci) z kumplem był spływała :D U nas we wrześniu jeszcze urodziny młodszej córci, a w listopadzie świętuję najpierw ja, w później starsza córcia :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Hmm ja uwielbiam takowe smaki ;) Wszystko co ostre i słone i pikantne jak najbardziej ;) problem jest na drugi dzień jak stanę przed lustrem i jestem cała wysypana - ale co tam, Wu. objada się tym razem ze mną więc jak coś to na drugi dzień po prostu jesteśmy trochę brzydsi obydwoje :D
    A co do pewności i szczęścia to oby tak było jak najdłużej a właściwie to zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kalina, u mnie w rodzinie też są takie miesiące, że 3-4 osoby mają urodziny, a potem spokój :)

    Bombelka, mnie ostatnio wysypało od słońca :/
    Nie dziękuję, ale liczę, że się spełni :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo fajny przepis, uwielbiam curry , więc w najbliższym czasie na pewno wypróbuję ten przepis :) !
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten przepis na pewno szybko wypróbuję, bo po pierwsze uwielbiam te składniki, a po drugie nie trzeba do niego piekarnika! Przynajmniej dzięki Tobie mam już pomysł na jeden z obiadów w nadchodzącym tygodniu! Piszesz ciekawie i przejrzyście (zresztą już Ci to wspomniałam), więc czytanie Twoich przepisów to sama przyjemność!
    P.S. Piękny kwiat, mój ukochany, coś ostatnio chyba zapomniał, że uwielbiam róże!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo :) I przepraszam anonimowych czytelników za brak możliwości komentowania, jednak zalewająca mnie fala spamu zmusiła mnie do wyłączenia tej opcji. Będzie mi miło poznać Was - zarejestrowanych ;)